niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 1. - "Bawimy się w chowanego?"

Brak komentarzy:


 Dziś piątek, wracam zmęczony po pracy, miałem dziś mnóstwo spraw do załatwienia, dwa spotkania i jeszcze kłótnia z Federico..ja z nim nie wytrzymuję! Tak Wiem jest moim najlepszym przyjacielem, ale prowokuje mnie do tego abyśmy się kłócili. Wiedziałem, że to zły pomysł aby był
kierownikiem w dziale papierkowym to miało być miejsce Violetty,
ale co mam zrobić skoro mój najlepszy przyjaciel prosi mnie o pracę w drugiej najwyższej pozycji, tłumacząc się dużym kredytem do spłacenia? Jednak przyjaciele to przyjaciele, nie wyobrażam sobie kogoś innego na tej pozycji. A co do Violetty to razem stwierdziliśmy, że złym pomysłem była by praca razem. Z przemyśleń wyrwał mnie mój telefon, nie patrząc na wyświetlacz odebrałem.
-Halo? León gdy będziesz wychodził z pracy kup produkty na pizze, przyjdą znajomi na kolację.-odezwała się Violetta.
-Tak, dobra no ale nie wiem czy zdążę, ponieważ znając naszych „znajomych”...-specjalnie podkreśliłem to słowo, ponieważ wiem jacy oni są i dla nich przyjście na kolacje, oznacza nic innego jak nocowanie u nas. -... to przyjdą dosyć wcześnie, a ja mam jeszcze kilka spraw w firmie, przepraszam kotek, muszę lecieć Federico ma problemy z zaparzeniem kawy w nowym exspresie, gdy załatwimy wszystko przyjedziemy.
-Okey... no dobrze nie śpiesz się i jedź bezpiecznie.
Rozłączyłem się. Po chwili na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, przyszedł mi SMS od Violetty „Już tęsknie ♥” odpisałem i wróciłem do dalszej pracy.

Czekam na Leóna chyba z półtorej godziny specjalnie umówiłam się z przyjaciółmi na później, chciałam przynajmniej pół godziny spędzić z Leónem na osobności, tak wiem jest zapracowany, ale te dwa tygodnie powinien poświęcić na coś ważniejeszego, ślub przecież to najważniejszy dzień w życiu każdego człowieka, dzień wyjątkowy, który każdy powinien zapamiętać jak najlepiej.
Wszyscy już przyszli, no oprócz Federico i Leóna, postanowiliśmy zacząć „zabawę” bez nich.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi.-wzdrygnęłam na ten dzwięk.- To był León miał białą lnianą koszulę ubrudzoną krwią, zapewne z jego nosa.- Po nim wszedł Federico, który miał potargane włosy i smutny wyraz twarzy, natomiast z oczu Leóna od razu wyczytałam, że jest bardzo wściekły. Wyglądali jak siedem nie szczęść.
Verdas wszedł do naszej sypialni, natomiast Pasquarelli usiadł smutny na kanapie, nie próbował nawet rozmawiać i odradzał pomysłu pójścia do Leóna i porozmawiania z nim oraz wyjaśnienia tej sprawy.
Nie posłuchałam go, cicho zapukałam do drzwi-nie otrzymałam odpowiedzi. Postanowiłam wejść i z nim porozmawiać, byłam zła że od jakiegoś czasu traktuje mnie jak powietrze i zrobił mi teraz taki wsd przed przyjaciółmi. Weszłam do pokoju. Nikogo tu nie było, usłyszałam dzwięk lejącej się wody, od razu skierowałam się do łazienki. Woda lała się pod prysznicem a nikogo nie było.
-León! Chodź tu w tej chwili!-krzyknęłam.-Nie ja z nim nie wytrzymuję! Co on myśli bawimy się w chowanego?! Przyszedł miał w ręce gazik i delikatnie dotykał skóry nad wargą.
-Co ty ode mnie chcesz?-spytał oschle.
-Co ja chce?! Przyszliście do domu jak stano baranów, nic żadnego wyjaśnienia! Co ty myślisz, że jestem bezduszna i nie martwię się co się stało z moim narzeczonym?! To się mylisz..-To ostatnie zdanie powiedziałam ciszej.. jednak usłyszał.
-Przepraszam-bąknął-Nie chciałem żebyś się martwiła, mieliśmy stłuczkę.. i nie chciałem cię martwić..-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Ja to wszystko rozumiem, ale od jakiegoś czasu traktujesz mnie.. Chwila! Mieliście stłuczkę?! Nic ci się nie stało?
-Jak widzisz, jestem cały..ale samochód...no wiesz.. to był wypadek nie złość się..
-Spokojnie to tylko samochód, ważne, że Wam się nic nie stało. Ale na pewno dobrze się czujesz nic cię nie boli?
-Nie wszystko dobrze.-Zapewnił mnie.
-A co do koszuli.. to naprawdę dziś ci odpuszczę, ale jutro masz przesrane, kosztowała mnie majątek!-Zaśmiałam się.
-Dobra, dobra chodźmy na dół.
Zeszliśmy po schodach, nikogo nie było, pewnie stwierdzili, że skoro ja tak krzyczę to znak żeby się ulotnić i pójść gdzieś indziej. W sumie to nawet dobrze nie miałam ochoty na dzisiejsze spotkanie, zaprosiłam ich bo Diega ciągle mówił jak to dawno nie było spotkania u Verdasa.. , zrobiłam to na takie odczep się.
Postanowiłam, że wezmę prysznic i pójdę spać, w łazience siedziałam dosyć długo, bo suszyła włosy robiłam maseczkę i balsamowałam ciało, gdy wyszłam z łazienki Leona znów nie było.
Na stole dostrzegłam karteczkę „Pojechałem do Fede, muszę go przeprosić, przy okazji kupię coś na wieczór, wrócę nim się obejrzysz – León” - Okey.. pojechał.-zrezygnowana zrobiłam sobie herbatę i zaczęłam oglądać programy w telewizorze.
-Kochanie wróciłem!-powiedział León.-spojrzałam na niego, jego twarz zbladła a mina z wesołej, zamieniła się na przerażoną.- Violetta! Co się stało?-Nie dziwie mu się, że tak zareagował,w końcu byłam zalana łzami.
-Nic oglądałam film, był wspaniały.. ej León...
-Tak?-spytał z pełną troską.
-Czy gdybym była w ciąży, zostawiłbyś mnie?
-Och Violu co było w tym filmie, że mnie o to pytasz..-uśmiechnął się promiennie
-Nie..nic.-uśmiechnęła się blado.- Idę spać idziesz?
-No okey.-Spojrzał na nią ze zdziwieniem.- O co jej mogło chodzić..czyżby była w ciąży? Nie to nie możliwe..-od razu odgoniłem te myśli i udałem się za ukochaną.

Zadowolona usiadłam na łóżku, skoro on mnie tak straszy to czemu ja nie mogę?

***
Hej, tak prezentuje się jedyneczka *o* Czy jestem zadowolona? Nie wiem. 
Ach ta nasza Viola, chce wrobić Leona, 
Nie martwcie się nie pora teraz na ciąże, pewnie gdy to czytaliście, pomyśleliście: "Boże pierwszy rozdział a ona tu ciąże wpiepsza?" NIE. Ciąża będzie ale to w daleeekiej przyszłości :) 
Pozdrawiam 
Kathie Verdas

niedziela, 9 listopada 2014

Prolog.

Brak komentarzy:
To już za dwa tygodnie.. za dwa tygodnie będę Panią Verdas, żoną Leóna Verdasa najprzystojniejszego mężczyzny w całym Buenos Aires. Nie jestem typem kobiety która patrzy tylko i wyłącznie na wygląd, kocham Leona całym sercem, za to że jest ze mną, mówi mi prawdę a przede wszystkim jest mi wierny.
 Teraz siedzę sama w domu i przygotowuję posiłek dla nas, lecz myślami ciągle jestem na ślubie. León jest w biurze, załatwia formalności dotyczące stworzenia swojej własnej firmy "Verdas Company".  Jest bardzo zapracowany, czasami szkoda mi go, ponieważ przychodzi do domu i często usypia na kanapie gdy oglądamy film. Wiem jak  dużo serca w to wkłada.Mam teraz mnóstwo spraw do załatwienia dotyczących ślubu. Nie mogę się doczekać!

*** 
Cześć, to mój pierwszy prolog więc proszę o wyrozumiałość ;3 
Mam nadzieję, że się podoba ;) 
To do następnego 
Kathie Verdas :*