Dziś piątek, wracam zmęczony po
pracy, miałem dziś mnóstwo spraw do załatwienia, dwa spotkania i
jeszcze kłótnia z Federico..ja z nim nie wytrzymuję! Tak Wiem jest
moim najlepszym przyjacielem, ale prowokuje mnie do tego abyśmy się
kłócili. Wiedziałem, że to zły pomysł aby był
kierownikiem w dziale papierkowym to
miało być miejsce Violetty,
ale co mam zrobić skoro mój
najlepszy przyjaciel prosi mnie o pracę w drugiej najwyższej
pozycji, tłumacząc się dużym kredytem do spłacenia? Jednak
przyjaciele to przyjaciele, nie wyobrażam sobie kogoś innego na tej
pozycji. A co do Violetty to razem stwierdziliśmy, że złym
pomysłem była by praca razem. Z przemyśleń wyrwał mnie mój
telefon, nie patrząc na wyświetlacz odebrałem.
-Halo? León gdy będziesz wychodził z
pracy kup produkty na pizze, przyjdą znajomi na kolację.-odezwała
się Violetta.
-Tak, dobra no ale nie wiem czy zdążę,
ponieważ znając naszych „znajomych”...-specjalnie podkreśliłem
to słowo, ponieważ wiem jacy oni są i dla nich przyjście na
kolacje, oznacza nic innego jak nocowanie u nas. -... to przyjdą
dosyć wcześnie, a ja mam jeszcze kilka spraw w firmie, przepraszam
kotek, muszę lecieć Federico ma problemy z zaparzeniem kawy w nowym
exspresie, gdy załatwimy wszystko przyjedziemy.
-Okey... no dobrze nie śpiesz się i
jedź bezpiecznie.
Rozłączyłem się. Po chwili na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech, przyszedł mi SMS od Violetty
„Już tęsknie ♥” odpisałem i wróciłem do dalszej pracy.
Czekam na Leóna chyba z półtorej
godziny specjalnie umówiłam się z przyjaciółmi na później,
chciałam przynajmniej pół godziny spędzić z Leónem na
osobności, tak wiem jest zapracowany, ale te dwa tygodnie powinien
poświęcić na coś ważniejeszego, ślub przecież to najważniejszy
dzień w życiu każdego człowieka, dzień wyjątkowy, który każdy
powinien zapamiętać jak najlepiej.
Wszyscy już przyszli, no oprócz
Federico i Leóna, postanowiliśmy zacząć „zabawę” bez nich.
Nagle usłyszeliśmy trzask
drzwi.-wzdrygnęłam na ten dzwięk.- To był León miał białą
lnianą koszulę ubrudzoną krwią, zapewne z jego nosa.- Po nim
wszedł Federico, który miał potargane włosy i smutny wyraz
twarzy, natomiast z oczu Leóna od razu wyczytałam, że jest bardzo
wściekły. Wyglądali jak siedem nie szczęść.
Verdas wszedł do naszej sypialni,
natomiast Pasquarelli usiadł smutny na kanapie, nie próbował nawet
rozmawiać i odradzał pomysłu pójścia do Leóna i porozmawiania z
nim oraz wyjaśnienia tej sprawy.
Nie posłuchałam go, cicho zapukałam
do drzwi-nie otrzymałam odpowiedzi. Postanowiłam wejść i z nim
porozmawiać, byłam zła że od jakiegoś czasu traktuje mnie jak
powietrze i zrobił mi teraz taki wsd przed przyjaciółmi. Weszłam
do pokoju. Nikogo tu nie było, usłyszałam dzwięk lejącej się
wody, od razu skierowałam się do łazienki. Woda lała się pod
prysznicem a nikogo nie było.
-León! Chodź tu w tej
chwili!-krzyknęłam.-Nie ja z nim nie wytrzymuję! Co on myśli
bawimy się w chowanego?! Przyszedł miał w ręce gazik i delikatnie
dotykał skóry nad wargą.
-Co ty ode mnie chcesz?-spytał oschle.
-Co ja chce?! Przyszliście do domu jak
stano baranów, nic żadnego wyjaśnienia! Co ty myślisz, że jestem
bezduszna i nie martwię się co się stało z moim narzeczonym?! To
się mylisz..-To ostatnie zdanie powiedziałam ciszej.. jednak
usłyszał.
-Przepraszam-bąknął-Nie chciałem
żebyś się martwiła, mieliśmy stłuczkę.. i nie chciałem cię
martwić..-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Ja to wszystko rozumiem, ale od
jakiegoś czasu traktujesz mnie.. Chwila! Mieliście stłuczkę?! Nic
ci się nie stało?
-Jak widzisz, jestem cały..ale
samochód...no wiesz.. to był wypadek nie złość się..
-Spokojnie to tylko samochód, ważne,
że Wam się nic nie stało. Ale na pewno dobrze się czujesz nic cię
nie boli?
-Nie wszystko dobrze.-Zapewnił mnie.
-A co do koszuli.. to naprawdę dziś
ci odpuszczę, ale jutro masz przesrane, kosztowała mnie
majątek!-Zaśmiałam się.
-Dobra, dobra chodźmy na dół.
Zeszliśmy po schodach, nikogo nie
było, pewnie stwierdzili, że skoro ja tak krzyczę to znak żeby
się ulotnić i pójść gdzieś indziej. W sumie to nawet dobrze nie
miałam ochoty na dzisiejsze spotkanie, zaprosiłam ich bo Diega
ciągle mówił jak to dawno nie było spotkania u Verdasa.. ,
zrobiłam to na takie odczep się.
Postanowiłam, że wezmę prysznic i
pójdę spać, w łazience siedziałam dosyć długo, bo suszyła
włosy robiłam maseczkę i balsamowałam ciało, gdy wyszłam z
łazienki Leona znów nie było.
Na stole dostrzegłam karteczkę
„Pojechałem do Fede, muszę go przeprosić, przy okazji kupię coś
na wieczór, wrócę nim się obejrzysz – León” - Okey..
pojechał.-zrezygnowana zrobiłam sobie herbatę i zaczęłam oglądać
programy w telewizorze.
-Kochanie wróciłem!-powiedział
León.-spojrzałam na niego, jego twarz zbladła a mina z wesołej,
zamieniła się na przerażoną.- Violetta! Co się stało?-Nie
dziwie mu się, że tak zareagował,w końcu byłam zalana łzami.
-Nic oglądałam film, był wspaniały..
ej León...
-Tak?-spytał z pełną troską.
-Czy gdybym była w ciąży,
zostawiłbyś mnie?
-Och Violu co było w tym filmie, że
mnie o to pytasz..-uśmiechnął się promiennie
-Nie..nic.-uśmiechnęła się blado.-
Idę spać idziesz?
-No okey.-Spojrzał na nią ze
zdziwieniem.- O co jej mogło chodzić..czyżby była w ciąży? Nie to
nie możliwe..-od razu odgoniłem te myśli i udałem się za
ukochaną.
Zadowolona usiadłam na łóżku, skoro on mnie tak straszy to czemu ja nie mogę?
***
Hej, tak prezentuje się jedyneczka *o* Czy jestem zadowolona? Nie wiem.
Ach ta nasza Viola, chce wrobić Leona,
Nie martwcie się nie pora teraz na ciąże, pewnie gdy to czytaliście, pomyśleliście: "Boże pierwszy rozdział a ona tu ciąże wpiepsza?" NIE. Ciąża będzie ale to w daleeekiej przyszłości :)
Pozdrawiam
Kathie Verdas